55. gęste powietrze pachniało ciepłą zielenią

Kot obserwuje. Bezczelnie po zwierzęcemu, bez przejmowania się czyimś zdaniem. Patrzy zza szyby, skąd jest bezpieczny. 
Spojrzeć kotu w oczy. A ten nic sobie z tego nie robi. Bezwstydnie gapi się dalej. (Choć podczas spaceru na smyczy jest wystraszony i stroni od kontaktu).
A to wszystko podczas wyjścia po śpiwór wietrzący się na sznurku. Pod drzewem. A nad żółtymi mleczami, których wszędzie pełno, a które już coraz liczniej przeobrażają się w dmuchawce. Dmuchawce - jak zawsze w czasie juwenaliów - są. To więc już ten czas, kiedy można biegać za innymi z dmuchawcami, do zdmuchnięcia.

To mi przypomniało cudne włóczenie się z Alicją po Podgórzu i odkrycie w kamieniołomie pod Kopcem Kraka przedziwnej gęstwiny jakby bambusowych drzew. Z korzeniami nad ziemią. Aż prosił się o wyskoczenie gdzieś znienacka biały tygrys. Zagadkowo i grząsko.
I dostrzeżenia w spostrzeżeniach porównawczych z Zabrza, jakie to fajne, że Kraków pełen jest młodości, świeżości, życia. Studentów pełen i mnóstwa wydarzeń wszelkiego typu. No, fajnie.

A ogródek bucha zielenią. Jak i cały świat. Ta zieleń ciepłem wiruje w powietrzu. Na dodatek pod oknem kwitną bzy! Fioletowe. No cuuuudooownie.
A samo pakowanie śpiwora cieszy, bo przypomina bycie w Drodze. Całą sobą uwielbiam to. Wędrowanie, włóczenie się, życie podróżą.


Oszałamiająco cudowna była nasza pierwsza (i moja osobista też pierwsza) rowerowa wyprawa z sakwami. Zachwycam się i dzielę szczęściem na głos, bo to szalenie wspaniałe. Tak jechać przed siebie. Wolność czuć, wiatr, bycie prawdziwie w drodze. Rower + sakwy stają się jedną z moich ulubionych form podróży.

I te kwitnące sady! I te wioski! I to zaglądanie ludziom w podwórka!
Tak przepiękna wiosna... Nocleg pierwszy tegoroczny w namiocie. Pod białymi płatkami wiśni. Z kumkającymi żabami w tle. Z księżycem w pełni i spektaklem wieczornych chmur nad nami. Czy może istnieć większe szczęście?
Znów marzenie spełnione, którego nawet nie ośmieliłam wymarzyć - w tak obłędnie doskonałej formie. Aaach.


Bieganie dziś wieczorem, choć tak bardzo chciałam wtulić się i w tym wtuleniu, w marzeniu o cieple innego ciała odpłynąć... No ale pobiegłyśmy. Pierwszy raz razem w stronę Dąbia. Powietrze cudownie ciepłe, rozgrzane miejsko po dniu. Już letnio, już krótki rękaw koszulki. Choć ciemność, to rozbujała zieloność zachwyca. Woda Wisły spokojna, wiernie odbija mosty i światła.
Bieganie jest super!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...