100. październikowy dzień midsummer


Przepiękne słoneczne jesienne dni trwają.
Dni prawdziwej polskiej złotej jesieni...

W poniedziałek cieszyłam się każdym promykiem słońca w stuletnim parku odprowadzając pacjenta do stomatologa. Liście pod nogami szurają i pachną jesiennie. Pomiędzy mnóstwem zadań wystawiłam twarz do słońca wpadającego przez okno na parter. Zamknęłam oczy. Pomyślałam, że tak samo słońce świeci, gdybym była na łące. W górach. Odpoczywała i miała czas. To była piękna chwila. Nasycenia się momentem. Nachapanie się energii słońca przez zamknięte powieki...:)

We wtorek ciemną nocą ruszyłyśmy z Krakowa do Zakopanego. Legendarne jesienne Czerwone Wierchy okazały się naszym celem... Pogoda była jak marzenie. Widoki nie do napatrzenia się. Tak pięknie. Tak dobrze. Co za wspaniały dzień...

A w środę mam dwudzieste szóste urodziny. "Midsummer", jak mówi Słownik Nieoczywistych Smutków. ;)


Chcę napisać tu, jak dobry jest B. Najlepszy Mąż.
Jak myśli o mnie. Jak chce dobrze.

Od dnia po rocznicy naszego ślubu kanarkowo żółte kwiaty cieszą oczy z makowego wazonu. Trzymają się dzielnie. Choć to nieoczywiste... Dostałam kwiaty. :)

B. nie lubi zapachu parzonej kawy.
A zobaczył, że stara kawiarka jest zniszczona - i na urodziny dostałam nową.

Powiedziałam kiedyś o biografii Osieckiej, że chciałabym przeczytać. Nie był pewny, czy to o Osiecką, czy o kogoś innego mi chodziło - szukał, przekopał internet. Dostałam książkę "Potargana w miłości". :)

Raz mówiłam o tym, jak podobał mi się masaż. I że na takie SPA bym poszła... Nie wiedział, co to "SPA". Pytał kolegę (też nie wiedział) i koleżankę z pracy. Dostałam bilet na "SPA pod gwieździstym niebem"... :)


Wsłuchuje się. Tak się stara być uważnym! Tak bardzo chce dla mnie dobrze!

Kiedyś mówiłam o świeczkach. Następnego wieczoru pojawiły się piękne, bladopomarańczowe kule z wosku.

Śpiewał: "Happy birthday to you..." zapalając świeczki.
Schłodził gruzińskie wino "Pirosmani".
Tak pięknie zapakował prezenty - choć dla niego samego to nie ma dużego znaczenia, wiem. Zrobił to dla mnie. Bo zauważył, że dla mnie znaczenie to ma.


Chciałabym być bardziej uważna. Całą sobą przeżywać trwającą chwilę, a nie błądzić myślami po przyszłości. 
Świadomie być tu i teraz.
W takich chwilach doceniać na bieżąco.

Tak dobry Mąż.... Najlepszy.
Chciałabym być dla niego lepsza. 
Bardziej nad sobą panować. Z emocjami sobie radzić. Nie wywoływać sytuacji konfliktowych. Pogodzić się z sobą. Siebie akceptować, cieszyć się tym, co jest. 
Chyba najważniejsze - być bliżej Boga.

W dwudzieste szóste urodziny chcę iść do spowiedzi.
I umówić się na terapię.

Po głowie chodzi dużo myśli. Prób wytłumaczenia. Znalezienia przyczyny. Szukania sensu, którego nie dostrzegam. Którego potrzebuję, a gdzieś umyka.
Potrzebuję z kimś, kto wie, jak rozmawiać, to wszystko przegadać. Uporządkować sobie. Uzyskać wsparcie od profesjonalisty. Dowiedzieć się więcej o sobie. Nauczyć radzić z silnymi emocjami, którym się często po prostu podporządkowuję. 
Zmienić przekonania na prawdziwsze i z większym dystansem. 
Nie daję sobie sama rady. Szczególnie przy PMS. Niszczę tym siebie i relacje. Nie myślę o sobie dobrze. Wpadam w dołowe nastroje, z których w danym momencie nie widzę wyjścia.

Chcę akceptować siebie. Akceptować świat.
Po prostu cieszyć się tym, jak jest. Kim jestem. Co trwa.
Chcę dobrą miłością kochać Bartka. Być dla niego dobra.

Napisał właśnie: "Dziękuję Karolajn za pyszną kanapkę od Ciebie!".
Najlepszy mąż świata... :)


W ten dzień urodzin chce cieszyć się życiem. Dzisiaj i w każdy kolejny dzień. Nie zazdrościć, nie oglądać się na innych, nie oceniać. Korzystać z tego, co jest. Z tego słońca! Z tej przepięknej jesieni! Z życia, które trwa! :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...