22. Wschód bez wschodu

Załapałam się już na ostatki dzisiejszych ptasich sylwetek lecących w stronę rynku. Znacząco dzień rozbudza się coraz wcześniej.
Z niewyspania świat ostrzej wyraźniejszy. A czas rozciągnięty, jak wyżuta porozciągana guma, dociera ze spóźnieniem. Wolniej myśli znajdują swoje miejsca. I więcej rzeczy śmieszy absurdem.

Senny ogród botaniczny. Obkute porannym chłodem nagie drzewa, zmarznięta ziemia pod płatami zastałego śniegu. Świat odosobniony. I w powoli jaśniejącej porannej szarówce ciepłym światłem od wewnątrz otulone szklarnie. Jakby paliły się w nich przytulne ogniska.

Lubię synestezje - nawet zbyt.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...