41. "czas następnej przeprowadzki"

Stanisław Barańczak:

PŁAKAŁA W NOCY, ALE
NIE JEJ PŁACZ GO ZBUDZIŁ

Ani, jedynej

Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.

I półprzytomny wstyd: że ona tak się trudzi,
to, co tłumione, czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:

ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi

negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?

Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".

I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: "Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi".




JEŻELI PORCELANA, TO WYŁĄCZNIE TAKA

Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka,
której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu;
jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
nie było przykro podnieść się i odejść;
jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć,
kiedy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat:

kto ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać?
kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuć się jak u siebie w domu?

40. Pierwszy śnieg...

...zaczarował las w cudną, cichą Krainę. Przypruszony cały świat. Między drzewami pusto. Przepiękny spacer. Wszędzie biało. A na błotnistej ścieżce śnieg trzyma się tylko na cienkich korzeniach, delikatnych, naziemnych gałązkach. Przypomina zimowe obrazki na oknie lub ślady kurzych stópek. 


Jeśli już popularne prace domowe: to wybieram zmywanie naczyń. Uspokaja. Daje widoczne, natychmiastowe efekty. Widać, że podjęte działanie ma sens. 


Pewne sprawy przed samą sobą trzeba spisać na papierze. 


Spokój.


Piosenkami ostatniego czasu poza Fiszem jest Albartaoz i Niebo. Gościły na ul. K. często. 
A potem przyszyły Święta.

39. "Ona mówi: Problem jaki masz, jest w Twojej głowie gdzieś"


Poczuć zapach czasu.

Oo, dobrze jest tak legnąć w miękkich poduszkach... Dobrze jest innowacyjnie spienić mleko blenderem. Kawę w kawiarce parzyć razem z cynamonem, kolendrą i gałką muszkatową. Wlać do kubka z matowego szkła. Na koniec posypać mleczną piankę cynamonowym puchem - i delektować się, ach, delektować, patrząc na chłód i nagie drzewo za oknem.


Kulinarno-studenckich wspomnień czar...

Na pierwszym roku moim daniem popisowym (i obawiam się, że - jedynym, poza odgrzewanymi w mikrofalówce zdobyczami z domu) był ryż z jabłkami. Na sto sposobów. Z różnorodnością dodatków i kompozycji. Od niego chyba zaczęło się moje cynamonowe zauroczenie. (Raz jabłka nie zmiękły wedle planu w nie-gotującej się wodzie. "To nasz pierwszy wspólny obiad"... i ostatni, jak się później okazało).

Na drugim roku w ślepej kuchennej wnęce miałyśmy już mikser, za to nie miałyśmy mikrofalówki. Wtedy zaczęłam eksperymenty z naleśnikami. Gdy wleje się zbyt wiele olejku do ciast - to już nie jest fajny posmak, ale ból brzucha. A do budyniu niesłodzonego, nawet jeśli jest malinowy, lepiej dodać cukier wcześniej niż dopiero w naleśnikach. To też był chyba pierwszy wspólny obiad, choć nikt tego nie powiedział. I nie ostatni.

Na trzecim roku odkryłam wdzięk i prostotę szpinaku z makaronem (i serem pleśniowym, aaach!) oraz biedronkowych wszelakich warzyw na patelnię. Odważyłam się smażyć kurczaka w kawałkach. Inspiracje z ul. Św. Tomasza zaowocowały własnymi wersjami sałatki gyros. Ruszyły do akcji w mym kulinarnym życiu przyprawy także inne od cynamonu.

Na czwartym znów nie było mikrofalówki, jednak zrobiło się mniej monotematycznie. Pojawiały się nawet placki ziemniaczane, racuchy na słodko i słono, makarony, ryże i kasze z warzywami, tortille i ciastka owsiane z podejrzanej kuchenki. Kulinarne eksperymenty na całego. Wzbogaciłam się o liczne zioła, dużo zdrowsze od słonych mieszanek przypraw. Coraz to nowe ziołowe odkrycia cieszą niezmiernie. Późną wiosną blender odkrył przede mną uroki truskawkowych koktajli (które najlepsze z bananem) i ubitej śmietany (czasem: na masło).

Piąty rok miejscowo i jakościowo przedłużeniem czwartego. Okazało się, że warzywa można podsmażać z ciemnym piwem, a gdy coś trunku zostanie, naleśniki wychodzą bardzo oryginalne. Chyba dobre jako tortillowa baza, choć z mieszanką twarożku i banana też są całkiem w porządku. Ostatnim odkryciem, prosto ze Szkocji, jest świeża marchewka, którą jak i cukinię można podsmażoną/podgotowaną łączyć z ryżem czy kaszami. Ponadto pojawiła się kawiarka od Rodziców i zmieniła kawowe nawyki na bardziej urokliwe.


Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...