Jest totalnie przepięknie!
Można przed wschodem słońca mknąć rowerem ścieżką pomiędzy biało okwieconymi drzewami przy Zakrzówku. Można osiągać 27 km/h i pobić rekord szybkości w drodze do pracy. ;) Można i nocą wracać przy blasku księżyca, w cieniu biały kwiatów i z lękiem.
Można zachwycać się obłędną żółtością forsycji. Kwiatami w ogródkach. Zapachem rozkwieconych drzew na każdym kroku. Jest najpiękniej!
Można i ruszyć w góry, gdzie czas cofnięty do pierwszych westchnień wiosny. Gdzie na drzewach dopiero zielone pączki i nieśmiałe zawilce (?) w trawie. Gdzie jeszcze płaty śniegu, a gdy opadną poranne mgły można samotnie wejść na pagórek przy schronisku, przedrzeć się przez konary i obeschnięte drzewa. Można wpatrywać się w słoneczność przez krople rosy na jagodowych krzaczkach. Można próbować złapać tu i teraz, próbować odetchnąć teraźniejszością, pomimo natłoku planów w głowie. Można cieszyć się tym słońcem i przedwiośniem górskim w czasie wiosny miejskiej.
Można wędrować granią wśród drzew i wielkich wiatrów. Można dawać z siebie wszystko i wysiłkiem zdobywać kolejne przewyższenia. Można kręcić przedślubne filmy, chwytać słońce i cieszyć się smakiem kanapek i batonów w chwilach przerwy.
Można.
Wiosna jest super! ;)
Można też umówić się na oglądanie mieszkania. Tego, które tyle porównywań wywołuje wciąż będąc na piątym piętrze gdziekolwiek. ;) A później jeść pizzę z Rodzicami wśród dzieci na kwietniowych koloniach (?), ze śpiewem harcerskich piosenek przy stoliku poniżej, z rozgardiaszem szkolnym. A wcześniej jeszcze zobaczyć szare ściany i ołówkowe napisy w małej łazience: "prysznic", "umywalka", "pralka". Tu będą. Z okna po lewej stronie pokojów, nawet kucając, widać było rozkwiecone drzewo. Miejsce do siedzenia i łóżko zatem po lewych stronach, już wiemy. Widok z samego balkonu nadal pozostaje tajemnicą. Mocno przybliżając głowę do szyby widać trochę tych mitycznych wręcz zieloności bagrów. Ach, sąsiedzi z 90-metrowego mieszkania to dopiero maja zapierający dech widok!... Pięknie! Mi w głowie kołacze wciąż pomysł, żeby mieć drabinę na balkonie. I cichaczem wspinać się na dach... Z panoramą zachwytu... ;)
Co miesiąc miesięcy coraz mniej do listopada. Choć już nie liczymy gorączkowo. Teraz wiosna, i jest tak dobrze, jak jest... I perspektywa własnego mieszkania - własnych szafek licznych, mieszczących w kuchni Wszystko. ;), dowolnie wybranego koloru ścian, obrazków, zdjęć i półek na ścianach - do woli. Dobrze jest... :)
Żeby tak cieszyć się z tego wybierania, planowania, układania po swojemu. Żeby życie dawało radość z tym, z czym do nas przychodzi!... :)
Można też umówić się na oglądanie mieszkania. Tego, które tyle porównywań wywołuje wciąż będąc na piątym piętrze gdziekolwiek. ;) A później jeść pizzę z Rodzicami wśród dzieci na kwietniowych koloniach (?), ze śpiewem harcerskich piosenek przy stoliku poniżej, z rozgardiaszem szkolnym. A wcześniej jeszcze zobaczyć szare ściany i ołówkowe napisy w małej łazience: "prysznic", "umywalka", "pralka". Tu będą. Z okna po lewej stronie pokojów, nawet kucając, widać było rozkwiecone drzewo. Miejsce do siedzenia i łóżko zatem po lewych stronach, już wiemy. Widok z samego balkonu nadal pozostaje tajemnicą. Mocno przybliżając głowę do szyby widać trochę tych mitycznych wręcz zieloności bagrów. Ach, sąsiedzi z 90-metrowego mieszkania to dopiero maja zapierający dech widok!... Pięknie! Mi w głowie kołacze wciąż pomysł, żeby mieć drabinę na balkonie. I cichaczem wspinać się na dach... Z panoramą zachwytu... ;)
Co miesiąc miesięcy coraz mniej do listopada. Choć już nie liczymy gorączkowo. Teraz wiosna, i jest tak dobrze, jak jest... I perspektywa własnego mieszkania - własnych szafek licznych, mieszczących w kuchni Wszystko. ;), dowolnie wybranego koloru ścian, obrazków, zdjęć i półek na ścianach - do woli. Dobrze jest... :)
Żeby tak cieszyć się z tego wybierania, planowania, układania po swojemu. Żeby życie dawało radość z tym, z czym do nas przychodzi!... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz