Wewnętrzni rodzice
Dlaczego bardziej surowi od tych prawdziwych?
Odseparowałam się. Wyodrębniłam. Zróżnicowałam siebie od niej.
Cieszyło wyjście z domu, bo dawało szanse, możliwości, wolność. Swobodę w byciu kim chcę być. Ciągnęło mnie do tej separacji. Do budowania po swojemu życia. Codzienności.
Wspominam czas studiów i mieszkania w jednorocznych pokojach dzielonych na dwa lub i trzy jako czas wolności. Robienia po swojemu. Odkrywania możliwości Miasta Kultury. Konstruowania wspomnień mojego własnego, dorosłego życia. Określania, kim jestem, kim chcę być. Próbowania. Doświadczania.
* (post niżej)
Dużo dobrego doświadczałam. Czerpałam z życia, cieszyłam się nim. Próbowałam i eksperymentowałam. Dawałam z siebie. Budowałam siebie. Głodna wrażeń, doświadczeń. Odważnie wchodziłam w trudne sytuacje. Ciekawa świata, ludzi i otwarta na nowości.
Gdzie wtedy byli surowi rodzice w głowie?
Nie pamiętam.
Może byli ciągle, ale ja widziałam tylko objawy, a nie słyszałam tak wyraźnie ich głosów?
Chciałam pomóc sobie z objawami. I wtedy wszystko się wyjaśniło.
Chciałam pomóc sobie z objawami. I wtedy wszystko się wyjaśniło.
Przyszedł czas gdy wrócili mocni i bardzo surowi. Mówią silnym, pewnym głosem mądrości pokoleń. Ich ulubione słowo to powinnaś.
To jakby wypreparowana tkanka życia, jakby wybrane to co najsurowsze. Jakby z ich samych, żywych, prawdziwych, ludzkich, różnych, wyodrębnić to co krytyczne i oceniające. Jakby takie miniaturowe kalki tych krytyków wprowadzić do mojej głowy.
Czemu ci wewnętrzni rodzice nie wspierają, tak jak prawdziwi mogą? Czemu nie wyrażają podziwu? Czemu nie są dumni? Czemu nie cieszą się, nie wyrażają radości, nie są zaciekawieni, twórczy?Czemu nie ma ich pełnego obrazu, a tylko ta nieznośna surowość, która tak boli i utrudnia życie?
To jakby wypreparowana tkanka życia, jakby wybrane to co najsurowsze. Jakby z ich samych, żywych, prawdziwych, ludzkich, różnych, wyodrębnić to co krytyczne i oceniające. Jakby takie miniaturowe kalki tych krytyków wprowadzić do mojej głowy.
Czemu ci wewnętrzni rodzice nie wspierają, tak jak prawdziwi mogą? Czemu nie wyrażają podziwu? Czemu nie są dumni? Czemu nie cieszą się, nie wyrażają radości, nie są zaciekawieni, twórczy?Czemu nie ma ich pełnego obrazu, a tylko ta nieznośna surowość, która tak boli i utrudnia życie?
Tą całą twórczą i dobrą resztę noszę w sobie. Dzięki niej poszłam na terapię i pracuję nad sobą. Dzięki niej mogłam się zdrowo odseparować. To dzięki niej tyle się nauczyłam. Dzięki niej w życiu jest tyle radości, ciekawości, budowania zdrowych relacji, chęci poznawania, smakowania, doświadczenia.
A rodzice to ludzie.
Rodzice rodziców to też ludzie.
Rodzice rodziców rodziców to ciągle tak samo ludzie.
Ludzie narażeni na trudne doświadczenia wojny. Na niesprawiedliwość. Na spaloną wioskę i spanie pod gołym niebem. Narażeni na innych poranionych ludzi. Radzący sobie jak mogli. Bez narzędzi, które mamy teraz.
Chcę w końcu zatrzymać ten głos mądrości pokoleń. Ten głos bólu dopasowywania się do oczekiwań, niespełnionych domyślań się, złośliwości ze złości wychodzącej uszami.
Chcę być pokoleniem, które ten głos zagłuszy.
Rodzice rodziców to też ludzie.
Rodzice rodziców rodziców to ciągle tak samo ludzie.
Ludzie narażeni na trudne doświadczenia wojny. Na niesprawiedliwość. Na spaloną wioskę i spanie pod gołym niebem. Narażeni na innych poranionych ludzi. Radzący sobie jak mogli. Bez narzędzi, które mamy teraz.
Chcę w końcu zatrzymać ten głos mądrości pokoleń. Ten głos bólu dopasowywania się do oczekiwań, niespełnionych domyślań się, złośliwości ze złości wychodzącej uszami.
Chcę być pokoleniem, które ten głos zagłuszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz