Jak wiosną, tak i dojrzałym latem. Wszystkiego teraz obfitość, pełnia, gałązki uginają się od pomidorków. Słońcem spalone, wysuszone listki tego, co miało kwitnąć. I choć to bolało - wyrwałam. Wszystko, co zniszczone, wyrwałam. I wyłoniły się delikatne pędy groszku pachnącego, i nawet zakwitnął delikatny kwiat, jeden po drugim. I zrobił się większy roślinny porządek, i jaśniej, i estetyczniej.
Że życie to zawsze wybór. A za wyborem idzie stara. Życie to jednak strata jest. No że właśnie - nie da się wszystkiego na raz, eureka... że żeby umożliwić rozwój, to z czegoś trzeba zrezygnować. Pozbyć się. Wybrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz