turpizm

 

Tarzanie się w gównie.

Zanurzanie się w wonie pozostawione przez martwe ptaki. Martwe krety. Zdechłe myszy.

Picie wody z brudnej kałuży. Beztroskie taplanie się w lepkim błocie. Zajadanie się z pasją cuchnącymi odchodami.

Teraz leży świeżo wykąpany, śnieżnobiały w kropki. Zwinięty w kłębek na wrzosowej kanapie. Słodziak.

 

Ja razem z nim. Błoto za paznokciami, kurtka i spodnie upaćkane brudem. Oblepione buty. Mimowolne wąchanie gównianych wyziewów z psiej paszczy.  Zapieranie się w grząskiej ziemi z całej siły trzymając mokrą, ubabraną smycz, żeby nie rzucił się na rowerzystę czy biegacza.

Tak bawią się ludzie o złotych zębach.

Ogonek przy mordce, oczka kleją się do snu. Serce mięknie.

 

Kiedyś otwierałam worda i pisałam. W dużym pokoju. Spisywałam wymyślone przygody figurek. Rozpoczynałam nowe powieści na miarę Lucy Maud Montgomery. Przedpołudniowe słońce, poczucie sensu.

Wyspa Księcia Edwarda. Czerwone drogi. Szperam w Wikipedii i oglądam google mapy. Urealnia się w teraźniejszości to co kiedyś bliskie a tak odległe.

Maud Montgomery zaczęła pisać pierwszą powieść gdy miała 31 lat.

 

Nużanie się w kolorowej papce. Dorosła kobieta z różowym makijażem oczu otwiera zabawki schowane w czekoladzie. Ekscytuje się czy znajdzie zabawkę-robota, czy przyszedł do niej w paczce. Uzupełnia nastoletnie pamiętniki. Nowa Jedyneczka, w internecie już a nie w telewizji? Tylko tak boleśnie komercyjnie.

Śledzę to co świeże dla młodych w mediach z poczuciem marnowanego czasu, ale i pewnym zaciekawieniem odkrywania nowych lądów. Inny świat. Gdzie ja żyję?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...