nastrój sentymentalny z połączenia nostalgicznej historii z Mazur i piosenek Fismoll
Nad pustymi polami leciały gęsi. W dwóch kluczach. Na niebie nieskończonym. Słońce zaszło za chmury tuż nad horyzontem. Była przestrzeń. Wiosenny wieczór gdzieś na końcu świata po środku. Kwiaty na drzewach nie pachniały. Wiatr był szalony, pola szare.
Były telefoniczne rozmowy o niskobudżetowej zorzy polarnej w Norwegii, i jednocześnie trwała teraźniejszość. Wśród tych pól wielkopolskich. Gdzie płasko aż po horyzont.
I asfalt przechodzący w drogę polną obsadzoną wierzbami. Urokliwie.
Powietrze przesycone charakterystycznym zapachem naturalnego nawozu z innych pól.
Otwieranie się na innych, poprzez akceptację siebie wpływającą na przyjmowanie ludzi takimi, jacy są, to długotrwała i trudna praca.
I o tym, by żyć tu i teraz w każdej chwili trzeba decydować na nowo.
Warto.
A na klatce schodowej znów pachnie marihuaną ;)
A na klatce schodowej znów pachnie marihuaną ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz