68. najpiękniej na plantach

Było wspólne kolędowanie (z dobrym bębniarsko-taboretowym bitem), a na kołysankach dla Jezuska przysypianie (po dwunastu godzinach pracy, bądź co bądź). Miłe chwile, z zachwytem robione zdjęcia autorskich białego i różowego bałwanka. Otwieranie się w mniejszej grupie. Wymiana słów paru - ożywcza, niosąca ukojenie. Krótkie wyrażenie siebie. Nachapanie się innych światów, innych środowisk, innych perspektyw, innych spojrzeń. Tak potrzeba!

Poszukiwałam w autobusowych rzędach Tego Jedynego. Gdzie jest, gdzie jest? Jaki ma numer? Stoją w rzędach, dyszą. Biało-niebieskie bryły na kółkach. I naraz ruszyły. Wszystkie. Ze wszystkich czterech ulic. Każdy w swoją stronę, rozpierzchły się. Gwar silników, zamęt, autobusy rozjechały się, a wśród nich mój. Już wiem, skąd odjeżdża mój pierwszy nocny.

Popłoch. No, bo jak to?! Ale po chwili już zachwyt.... Na białych plantach, pruszyły wolno, cichutko białe płatki śniegu. Płaty. Potężne. Wirowały delikatnie. W spokoju białych plant o północy. W świetle latarni, w byciu poza wyznaczonymi ścieżkami. Opadały kołująco, goniąc swój coraz to mniejszy cień, i tak aż do ziemi. Taniec snieżynek w powietrzu i równoległy taniec ich cieni na białym dywanie przykrywającym zmarznięte resztki traw. Każdy płatek śniegu miał swoją parę - płaskie, szare odbicie na ziemi.

Piękne to były chwile.

Pomyślałam - a gdyby tak, jak w słoneczne, ciepłe dni, położyć się na ławce i oglądać świat podniebny z perspektywy poziomej? Zobaczyłam ławkę Witkacego - no gdzie, jak nie tu! I leżałam. I patrzyłam na bure niebo bez gwiazd i nagie gałęzie drzew. Ale najbardziej to patrzyłam na wirujące płatki śniegu...

Ktoś przystanął. Role się odwróciły. Porada, żeby lepiej tak nie leżeć, bo tu przyjdą.
No tak.

I pomyślałam - a może by tak z kimś te zachwyty pięknem podzielić?
I dzieliliśmy. Nadal było pięknie, a Wisła zamarzła. I spod Wawelu widok na dziurę w lodzie pełną ptactwa - białych łabędzi, czarnych kaczek. I skulone, czarne kacze postacie na zamarznietej powierzchni rozpierzchłe wokół. Przepiękny to był widok.
I dobre, ciepłe rozmowy w tym nocnym mrozie.


Trzeba pozwalać, żeby czasem autobus uciekł. I dziać się wtedy mogą wspaniałe rzeczy... ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...