94. majowe westchnienia

Gdy jedzie się rowerem do albo z pracy - przez gęstwinę ptasich treli. Przez odurzające lekkim ciepłem zapachy. Przez świat, który zazielenił się już na śmierć. Liściaste korytarze drogi wzdłuż zakrzówka, wysoko pod niebem korony drzew na plantach. Pięknie, ach, jak pięknie...


Mgły były nieprzebrane. W takim dniu, 13 maja, sobota. Dzień przed 17. rocznicą pierwszej Komunii Świętej (na której pamiątkę zaśpiewałam na Mszy psalm - na tą samą melodię, co 17 lat temu... Melodię wyuczoną wtedy na blachę, w której zabrzmiał już psalm w moim wykonaniu na niejednej oazowej i jankowej mszy, na ślubie własnym, i Klaudii, i Darka, i Iwony... Melodia, która mnie samą wciąż wzrusza i zachwyca. "W krainie życia ujrzę dobroć Boga...")
W dzień wylania Ducha Świętego na REO. Dzień cały pełen modlitwy i wielbienia. Dzień zamglony od świtu do zmierzchu. Jakbyśmy przenieśli się poza świat... W tej mglistej rzeczywistości, w tym odcięciu od tego wszystkiego, co zostało. W środku lasu - i w środku mgły. Zagubione, wyłaniające się z mgły samotne postacie poszukiwały domku C, gdzie wstawiennicy modlili się w Duchu Świętym. Błądziliśmy we mgle, chodnikami i ścieżkami, szukając miejsca, które było nieopodal - ale przez mgłę wcale z oddali niewidoczne. 

Naprawdę, niezły klimat...

Śpiewy językami - tak niesamowicie piękne i błogie, że chciałoby się, żeby trwały wiecznie... Dotknięcie Wieczności. Tego, co trwałe i nieprzemijające. I totalnie niepojęte. 

Otwarcie się!
Odwaga.
Słowa, które przyszły przez nie do mnie. O wolności. Mądrości Bożej. Ścieżka przez morze i wody nieprzebrane.
I sprawię, że opadną wszystkie zawory więzień.

Niech się dzieje!
Rób co chcesz, Panie, rób co chcesz...


To był tak piękny i wyzwolenia pełen czas!
A teraz grzmi.
A o poranku 14 maja ruszyłam biegiem w ten las. Mgły powoli opadały, choć sam bieg był krótki. W leśnej gęstwinie zieleni zobaczyłam, jak mgła ustępuje miejsca słonecznym promieniom. Zachwytów pełna zbiegałam błotnistymi ścieżkami. A w naszych schronieniach w sercu lasu mgła panowała znów w najlepsze... Ale później rozpogodziło się - i już każdy cieszył się pięknym, majowym słońcem.

Kwiaty, zieleń.
Jaki piękny maj!
I w naszym ogrodzie - usunięto górne kontenery z terenu budowy. Dwa tygodnie przed przeprowadzką zyskaliśmy szerszą perspektywę z okna. ;)
Ogród zarósł trawskami na całego. Ale chyba już odpuścimy jego koszenie...
Zieleń atakuje oczy z każdej strony.
Po wspólnym popijaniu truskawkowego koktajlu (z mrożonek z Żabki i banana) wśród zapachu bukietu fioletowego bzu siedziałam z przepyszną kawą na parapecie i czytałam fragmenty z Księgi Izajasza. Wielkie kocie oczy patrzyły na mnie ze strachem z sąsiedniego ogródka. Kicia nieśmiało przekraczała barierkę, delikatnie badała teren. Z chwili na chwilę kot na smyczy był coraz śmielszy, skubał naszą trawę, polował na mrówki. Pan sąsiad wyłonił się, zapytał, czy kot nie przeszkadza. Z lekkim speszeniem pogadaliśmy o życiu  z młodym kotem.
Dwa tygodnie przed przeprowadzką poznałam sąsiadów zza ściany... ;)


A teraz czas ruszyć porządkować swój świat rzeczy. Czas następnej przeprowadzki...
Znów zużywanie resztek... :) Dokańczanie herbat. Kasza manna ma już chyba z dwa lata. Lodówka opróżnia się powoli, jak i pojemnik na suche produkty spożywcze...
Marzy mi się minimalizm. Nie obrastanie w przedmioty.
Poczytam mądre porady o pozbywaniu się ubrań - i czas ruszyć do działania! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...