"czy padające drzewo wydaje hałas, jeśli w okolicy nie ma nikogo, kto byłby tego świadkiem?"
Tak jak listopad tamtego roku ciągnął się do marca, tak teraz wrzesień przeciąga się słońcem i zielonymi jeszcze liśćmi po listopadzie. O, jak cudnie, gdy oknem wpadają rozgrzane słoneczne promienie i złoty blask z korony drzew. Gdy biegnąc z Farben Lehre w uszach nad Wisłą delikatny, ciepły wiatr - wbrew oczekiwaniom, więc będący przemiłą niespodzianką. Gdy rowerem przez huczące, gwarne ulice wjeżdża się między odrapane kamienice klimatycznego Podgórza osłaniające poziom ciszy potrzebnej do życia. Jak błogo i dobrze... Nad dzikim brzegiem chłopiec bez koszuli (listopad, listopad, proszę państwa!), przystanek wodnego tramwaju. Wyblakła, ale ciągle zielona zieleń odbija się w spokojnej wodzie. I słońce w słoneczności. Z drugiego brzegu odbija się szary mur. W słońcu, słońcu na wodzie...
Ale te zielone liście gdyby wstrząsnąć krzewem przypinając rower to ulecą, sucho spadając na chodnik.
I wciąż, i wciąż ta złota jesień, ach, jak przepięknie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz