36. Popatrzyłam przez okno. Na trawniku gołębie skubały bułkę - poczułam się jak Nosowska.

Tak po prostu dobrze jest rano zjeść pół bułki ze zdrowymi dodatkami, wypić kawę zbożową z gałką muszkatową i kardamonem. Codzienne przyjemności.

Jesienny, soczysty kolorem, liściasty dywan. Gdy rower ruszył zamigotał taniec żółtych jak dojrzałe cytryny liści schowanych przy łańcuchu. Ach, gra radosnych barw.

W Beskidzie Niskim, na jednym z wielu brodów do przejścia, kałuża z wzorem jak sierść szkockiej krowy.

Zabawne powiązania przypadkowych 365 dni z wyjątkiem co cztery - w dzień gdy minęły trzy lata wróciła koszulka, która odeszła w dzień innego poznania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...