18. A pralka sama pierze i przytulnie domowo szumi

Na targu: targowe życie. Bliskie swojskości i międzyludzkiej bliskości. Słodkie klementynki, twarde elizy, zimowe mandarynki, kwaśne szare renety schowane pod kocami. Nie zmarzną.


A nad Wisłą tak spokojnie w tym opadniętym śniegu. Dzieci na sankach zjeżdżają z bulwarów.
Zupełnie biało i niemal cicho.

17. Okołopołudniowe dosypianie

Biała pościel w łąkowe kwiatki - bardzo mi się podoba. Dobrze otaczać się przedmiotami, które nam się podobają. Otwarte okno ze świeżym powietrzem. I w chłodzie można wkopać się głęboko w pościel i jeszcze sobie beztrosko drzemać ciesząc się ciepłem w zimnie, bo dziś sen może nie mieć granic...

16.

19 stycznia 2014

Industrialne okolice. Zapomniane, szarobure miejsce, deszczowa aura nie sprzyja przypominaniu go sobie tego wieczoru. 
I w tej zepchniętej szarości rozpływający się zapach świeżego pieczywa. Tak miło ciepły, wszędobylski, przyjemnie błogi...

15. Mgła się rozsiadła

Od rana, od otwarcia starych, ciężkich drzwi: mgła niepodzielnie króluje. Dzień się wydłużył, bo już jasno o tej stałej porze i byłam dziś świadkiem gaśnięcia latarni ulicznych. 


I w cichym lesie, i na pustych łąkach, i w ulubionych bladych trawach - mgła usadowiła się wygodnie.





14.

16 stycznia 2014

Księżyc pewny siebie i okrągły wyglądał zza zabytkowych budynków.

Widok z niepopularnych miejsc na popularne miasto. W nocy i nawet w ciszy, oświetlony sztucznie świat, zza traw.
I najcudowniejsze w tym wszystkim - móc wyrażać siebie słowami, czyli być uważnie słuchaną przez Najwspanialszego Człowieka Świata.


Konkretne działania - konkretne rezultaty. Saturacja spada poniżej normy, odsysam wydzielinę z drzewa oskrzelowego i pięknie saturacja wzrasta do 97%. Brawo - ratuję ludzkie życie na co dzień ;).
Wśród przygnębiająco beznadziejnych ludzkich tragedii jednak jest i pewna satysfakcja z pracy i duże poczucie, że bardzo potrzebne jest to, co robię.

13. Pastelowy świat o świcie

Powoli rozjaśnia się dzień nad wolno płynącą wodą. Oszronione trawy, ławki, śmietniki. Na bulwarach pusto. Dudnią po mostach tramwaje. Krakanie i trzepot skrzydeł. Półfrancuska drożdżówka z awitexu. Zawieszony czas, pastelami rozmazane niebo. Nieznane nikomu o tej porze miejsce. Ludzie śpią po domach, jedzą szybkie śniadania, pędzą do pracy. A rzeka spokojnie trwa w swym niezmiennie powolnym ruchu.

12. Życie jest śmiertelne

"Aktywność ta nie dotyczy samego faktu śmierci, 
ale raczej procesu umierania,
 gdyż  ż y c i e   j e s t   ś m i e r t e l n e, 
tzn prowadzi do śmierci."
 



13 stycznia 2014

Taki tam styczniowy dzień na krakowskim rynku. Wjeżdżając z miasta w Stare Miasto widzi się różnice - mimo codzienności tutaj można ciągle dostrzec urok tego celu licznych wycieczek szkolnych.
I dziś: rozradowane przedszkolaki przeganiają gołębie.

11. "Rozpostarta płachta nieba zawsze daje to, co trzeba"

12 stycznia 2014  

Takiego spokoju, takiego zawieszenia w oderwaniu, takiego bezpośpiechu, takiego "tak po prostu bycia", takiego trwania w łagodnej ciszy. Czas sączący się leniwie. W chatce na samym końcu świata, za oknem zimno i czasem pruszy śnieg. Cały domek z drewna i wszędzie pałętająca się zwierzęca sierść. Taka możliwość prostego życia. Tak niewiele, a tak bardzo wystarczająco. Doskonale uzupełniająca urok tych chwil plumkająca gitara i refleksyjny śpiew nieznanych piosenek. O marzeniach, które przekażemy wnukom.

 




I gdy już ciemno, i się wraca, i śnieg prosto w szybę - podróż w kosmos.




10. Historie z łemkowszyzny

11 stycznia 2014


Lubię wyblakłe trawy,  sine niebo i całą tę listopadową melancholię świata - która w tym roku przedłużyła się aż do stycznia. I uparcie trwa dalej.

Wędrówki w znane i nieznane. Idąc drogą zarastających torów, które od dawna nie widziały pociągu. Swojskie odludzie. Opuszczony świat.

Tak blisko dotykania życia.





09. Rzucić się z miasta na koniec świata

10 stycznia 2014

Niebo takie, że głowa mała. Z rozmachem rozrysowane mroczne chmury, pomiędzy nimi śmiałe, aż bezczelne w tym pustkowiu gwiazdy. O wiele, wiele częściej jesteśmy widziani przez dzikie zwierzęta, niż my sami je widujemy. A gwiazdozbiory aż same rwą się w oczy.

Całe piękno nocy na oścież otwarte.

08. "Jak ktoś ma w głowie pojęcie szczęścia i sam siebie pyta, jak mam być szczęśliwy, jak urządzić życie, co jest w życiu ważne, to znaczy, że już nie jest i nigdy więcej nie będzie naprawdę szczęśliwy."

Pan bibliotekarz - esencja Pana Bibliotekarza "z powołania". Z białą brodą, w stroju bibliotekarskim, taki spokój i opanowanie z niego emanuje. Niski głos. Sumienne, ale podszyte inteligentnym humorem wypełnianie bibliotekarskich obowiązków.  Zawieszona w powietrzu łącząca nas sympatia do Olivera Sacksa. Charakterystyczny zapach podziemnej biblioteki.
I jego dobra wola, że da się: żeby mimo upływu terminu wypożyczenia książki jeszcze ten czas przedłużyć bez płacenia kar.
 




fragmenty rozmowy z Leszkiem Kołakowskim:

"Ale gdybym jednak chciał się z panem zgodzić, że szczęście istnieje, to powiedziałbym, że jest to życie dziecka gdzieś do piątego roku w naprawdę kochającej go rodzinie wolnej w tym czasie od jakichś wielkich nieszczęść.

A potem już jest pana zdaniem nieszczęście?

Może to nie jest nieszczęście, ale zmienia się nasz stosunek do świata. Już wkrada się w nasze życie cynizm, świadomość, że świat jest niedobry. Małe dziecko nie zadaje sobie jeszcze pytania o szczęście i nie zna pojęcia szczęścia. Jak ktoś ma w głowie pojęcie szczęścia i sam siebie pyta, jak mam być szczęśliwy, jak urządzić życie, co jest w życiu ważne, to znaczy, że już nie jest i nigdy więcej nie będzie naprawdę szczęśliwy. Nikt nigdy nie zdobędzie szczęścia, które byłoby znane jako takie.
(...)
Młodość też możemy odłożyć, bo to jest dobro, które większość ludzi traci. Ale też nie wszyscy. Są ludzie w jakimś sensie młodzi do samego końca.

Jak się z nią rozstawać, by jak najmniej oddalić się od szczęścia?

Najprościej na świecie. Pozbyć się poczucia, że w byciu młodym jest jakaś szczególna wartość. Jeżeli nie mamy poczucia, że młodość jest dobrem, to też nie czujemy, że ponosimy stratę, kiedy się starzejemy.
(...)

Według tego, na co warto w życiu stawiać?

Normalny człowiek, który nie ma usposobienia buddysty i nie gardzi dobrami świata, ale umie się cieszyć dobrami małymi, doraźnymi, potrzebuje wszystkiego po trochu. Nie ma nic złego, kiedy ktoś się cieszy, że ma trochę pieniędzy albo ciekawą pracę. Ale uniwersalnej hierarchii nie da się zbudować.
(...)
Ale jednak zapewne mądrość, wiedza, umiejętność cieszenia się choćby drobnym pięknem mogą w jakimś stopniu rekompensować rozmaite niedostatki czy bóle, które każdy przeżywa. Mogę być samotny, biedny, chory, głodny, a cieszyć się poezją. Ale to nie jest łatwe. Tę zdolność trzeba w sobie wyrobić. Można nauczyć się cieszyć tą wartościową częścią świata, która jest dostępna. To jest ważne, bo daje nam poczucie, że świat nie jest zbudowany tylko ze zła, cierpienia, nieszczęścia i walki.

(...) kiedy korzystam z dóbr ducha, to nie przeżywam złudzenia. To jest prawdziwa część świata, z którą warto obcować, bo ona daje mi poczucie, że mimo wszystkich okropności życia, mimo nieszczęść, cierpień, bólu, niedostatku, jest w tym świecie coś bardzo dobrego i pięknego. Nawet kiedy uczę się matematyki i dzięki temu rozumiem jakieś dowody, jest to dobro, które daje mi udział w dobrej stronie porządku tego świata. Takich dóbr jest wiele i mogę z nich korzystać nie mając bogactwa, władzy, sławy, czyli tego wszystkiego, o co ludzie walczą.

Więc ważna w życiu byłaby kultura.

Udział w dobrach ducha stworzonych przez ludzi. O to nie muszę wchodzić w konflikty z innymi. I mogą to być całkiem drobne rzeczy - byle bym potrafił prawdziwie się nimi cieszyć. Mogę iść ulicą i cieszyć się widokiem dzieła architektury, pięknego ogrodu, elegancko ubranej kobiety, wspaniałego auta. To są drobne dobra, ale bardzo realne. Mogę nawet siedzieć w nieogrzanym pokoju i cieszyć się pięknem poezji czy muzyki. Warto się tych rzeczy troszeczkę nauczyć, by umieć prawdziwie się nimi cieszyć. Żeby podziwiać muzykę czy malarstwo, trzeba coś o nich wiedzieć. Ale najważniejsze jest, żeby taką gotowość cieszenia się łatwo dostępnym pięknem w sobie kultywować."



06. Sztuka życia: zdjąć mleko z gazu zanim wykipiało

...zauważyć i cieszyć się radościami, zanim przeminęły.
Zdobyć się na dystans pozwalający nie zamartwiać się tym, na co nie ma się wpływu.
Odkryć działanie, które stwarza poczucie życia w zgodzie ze sobą.


Powoli, po cichu rozbudza się gwar miasta. A jeszcze poranne ćwierkania i gruchania wzbijają się nad domniemany szum ulicy. Ciepłe kakao.

Szarość nocy rozjaśnia się w szarość dnia. Pachnie zalegającym deszczem.

Fruną. Razem, a oddzielnie. Wyraziście czarne ptasie sylwetki na burym, kraczącym niebie. Wśród krakania pewne w zagubieniu dwie gęsi, tak samo oddolnie czarne, a innej ptasiej postury. Niekończący się wroni (?) przelot, zupełnie zdystansowany do trosk i zmartwień tego, co pod nim. Przelatują nad ludźmi w pojedynczych hałasujących autach, nad nielicznymi pieszymi wracającymi z nocnych zmian. Nad indywiduum i "własnymi sprawami" każdej ludzkiej istoty. Nad zamkniętymi w święto sklepami. Nad botanicznym ogrodem zapadłym w zimowy sen. Nad niezgaszonymi jeszcze latarniami. Nad budynkami, w których organizmy nie rozumianych przez innych ludzi funkcjonują tylko dzięki lekom w pompie i respiratorom.




05. Wyblakłe kontrasty

5 stycznia 2014






04. Wpuszczając powietrze

4 stycznia 2014

Świeże, pachnące ziemią. W tym czasie w bezczasie - szarym zawieszeniu między późną jesienią a wczesną wiosną. Ożywcze, pobudzające powietrze.

A nocą jakby z łańcucha urwany wiatr. Porywisty i gwałtowny, gotowy na wszystko.

03. "Jeśli nie byłoby nas, świadomych obserwatorów, nie byłoby też upływu czasu. Postrzeganie czasu to ludzka adaptacja ewolucyjna."

Smukłe, półmetrowe blade trawy, cienki przesmyk ścieżki wśród nich. Dumne i wyniosłe, żaden śnieg nie śmiał ich nadłamać. Wczesny wieczór, zabarwione niskim słońcem pola. Roznoszące się w przestrzeń szczekanie psów. Zapach ziemi. Nieśmiałe poćwierkiwanie z nagich gałęzi.

02. Poranny szron w słońcu

2 stycznia 2014

Mała banda gołębi rozsiedziana* na bilbordzie równo wzbiła się do lotu, równo zakołowała pokazując swoje oddolne upierzenie, równo zawróciła, część odleciała w dal, reszta zasiadła ponownie.


Poranek mroźny, szybki wjazd rowerem w przemieniony-oszroniony świat. Słoneczne przebłyski rozweselały znane z codzienności miejsca.

 
___________________________________
* celowy neologizm ;)

01. Gdy trwa zamazana granica między krótkim dniem a długą nocą

Tyle uroku jest w tej lekko mroźnej szarości nie-zimy w mieście. Dziwna a spodziewana leniwość pierwszego dnia roku. Odgłosy resztek petard, liczni powczorajsi zagraniczni turyści. Rozlewające się z melancholią zaciemnienie świata w miejskiej niemijającej sztucznej jasności. 

Nad dawnym korytem rzeki przejeżdża pociąg, odfruwa gołąb. Światło z pociągowych okien zachęca do przytulnej stukoczącej drogi w dal. Kiedyś tu płynęła rzeka, dziś: wartki strumień samochodów i zbliżająca się z tramwajowym hałasem "pięćdziesiątka".



Najlepszą przyprawą jest cynamon. Do pobudzającej kawy, do ciepłego kakao w mroźne dni, jak i do błogo delikatnej kawy zbożowej na mleku. A myjąc kubek po napoju z cynamonem ta najlepsza przyprawa świata tworzy fantazyjne wzory. Zmielony pył cynamonowy trzyma się razem, tańczy w zlewie, nie rozpierzcha się, a formułuje unikalne i trwające zaledwie ułamki sekund kompozycje.

00. Inspiracja

Abraham Maslow w swojej "Motywacji i osobowości" przedstawił, poza znaną wszystkim teorią potrzeb, także wyniki swoich badań nad osobami samorealizującymi się. Opisał zauważone przez siebie cechy takich ludzi.

Wśród tych cech wymienił m.in. "ciągłą świeżość ocen" i "twórczość".



"Twórczość ludzi samorealizujących się wydaje się pokrewna naiwnej i uniwersalnej twórczości niewinnych dzieci. Jest fundamentalną właściwością natury ludzkiej - możliwością darowaną każdej istocie ludzkiej w chwili urodzenia."




Bardzo inspirujące było dla mnie przeczytanie o tych i wszystkich innych wymienionych przez Maslowa cechach. Było to skłaniające do autorefleksji, odkrywcze i bardzo motywujące. Polecam odnalezienie trudno dostępnej książki "Motywacja i osobowość" Maslowa i własne zainspirowanie się nią ;).


Ta "ciągła świeżość ocen" jest mi bliska od wczesnogimnazjalnego czasu odkrycia teorii "magicznych chwil" w którymś z wielkich dzieł wybitnego Paulo Coelho ;). Że każdy dzień ma swoje "magiczne momenty", które zachwycają, którymi można się napawać i pasjonować, o ile tylko je się zauważy.

No i
(nie że tylko jedna, ale że zabarwi - to cenne spostrzeżenie tej cudownie beztroskiej piosenki)


Zdefiniowane poszukiwanie zachwytów codziennością towarzyszy mi stale.
A odkąd nauczyłam się składać litery lubię pisać. Opisywać. Zachwyty codziennością również.
Choć bywa, że gdzieś w narzekaniu i rutynie można się zatracić... Że niespełnienie twórczych potrzeb wciska w marazm... Traci się życiową wdzięczność...
Należy temu przeciwdziałać!!!

- i stąd pomysł na upublicznianie opisów tego, co zabarwia codzienność.



 6 II 2014
Potrzebuję tego. Potrzebuję pisać.

Obraz i rytm muzyki mówią innym językiem / Jakub Julian Ziółkowski

 Nie chcę archiwizować. Chcę tworzyć. Potrzebuję sztuki jak ożywczego głębokiego oddechu. Karmię się kontaktem ze sztuką, nasycam. Twórczoś...