Pan bibliotekarz - esencja Pana Bibliotekarza "z powołania". Z białą brodą, w stroju bibliotekarskim, taki spokój i opanowanie z niego emanuje. Niski głos. Sumienne, ale podszyte inteligentnym humorem wypełnianie bibliotekarskich obowiązków. Zawieszona w powietrzu łącząca nas sympatia do Olivera Sacksa. Charakterystyczny zapach podziemnej biblioteki.
I jego dobra wola, że da się: żeby mimo upływu terminu wypożyczenia książki jeszcze ten czas przedłużyć bez płacenia kar.
I jego dobra wola, że da się: żeby mimo upływu terminu wypożyczenia książki jeszcze ten czas przedłużyć bez płacenia kar.
fragmenty rozmowy z Leszkiem Kołakowskim:
"Ale gdybym jednak chciał się z panem zgodzić, że szczęście istnieje, to powiedziałbym, że jest to życie dziecka gdzieś do piątego roku w naprawdę kochającej go rodzinie wolnej w tym czasie od jakichś wielkich nieszczęść.
A potem już jest pana zdaniem nieszczęście?
Może to nie jest nieszczęście, ale zmienia się nasz stosunek do świata. Już wkrada się w nasze życie cynizm, świadomość, że świat jest niedobry. Małe dziecko nie zadaje sobie jeszcze pytania o szczęście i nie zna pojęcia szczęścia. Jak ktoś ma w głowie pojęcie szczęścia i sam siebie pyta, jak mam być szczęśliwy, jak urządzić życie, co jest w życiu ważne, to znaczy, że już nie jest i nigdy więcej nie będzie naprawdę szczęśliwy. Nikt nigdy nie zdobędzie szczęścia, które byłoby znane jako takie.
(...)
Młodość też możemy odłożyć, bo to jest dobro, które większość ludzi traci. Ale też nie wszyscy. Są ludzie w jakimś sensie młodzi do samego końca.
Jak się z nią rozstawać, by jak najmniej oddalić się od szczęścia?
Najprościej na świecie. Pozbyć się poczucia, że w byciu młodym jest jakaś szczególna wartość. Jeżeli nie mamy poczucia, że młodość jest dobrem, to też nie czujemy, że ponosimy stratę, kiedy się starzejemy.
(...)
Według tego, na co warto w życiu stawiać?
Normalny człowiek, który nie ma usposobienia buddysty i nie gardzi dobrami świata, ale umie się cieszyć dobrami małymi, doraźnymi, potrzebuje wszystkiego po trochu. Nie ma nic złego, kiedy ktoś się cieszy, że ma trochę pieniędzy albo ciekawą pracę. Ale uniwersalnej hierarchii nie da się zbudować.
(...)
Ale jednak zapewne mądrość, wiedza, umiejętność cieszenia się choćby drobnym pięknem mogą w jakimś stopniu rekompensować rozmaite niedostatki czy bóle, które każdy przeżywa. Mogę być samotny, biedny, chory, głodny, a cieszyć się poezją. Ale to nie jest łatwe. Tę zdolność trzeba w sobie wyrobić. Można nauczyć się cieszyć tą wartościową częścią świata, która jest dostępna. To jest ważne, bo daje nam poczucie, że świat nie jest zbudowany tylko ze zła, cierpienia, nieszczęścia i walki.
(...) kiedy korzystam z dóbr ducha, to nie przeżywam złudzenia. To jest prawdziwa część świata, z którą warto obcować, bo ona daje mi poczucie, że mimo wszystkich okropności życia, mimo nieszczęść, cierpień, bólu, niedostatku, jest w tym świecie coś bardzo dobrego i pięknego. Nawet kiedy uczę się matematyki i dzięki temu rozumiem jakieś dowody, jest to dobro, które daje mi udział w dobrej stronie porządku tego świata. Takich dóbr jest wiele i mogę z nich korzystać nie mając bogactwa, władzy, sławy, czyli tego wszystkiego, o co ludzie walczą.
Więc ważna w życiu byłaby kultura.
Udział w dobrach ducha stworzonych przez ludzi. O to nie muszę wchodzić w konflikty z innymi. I mogą to być całkiem drobne rzeczy - byle bym potrafił prawdziwie się nimi cieszyć. Mogę iść ulicą i cieszyć się widokiem dzieła architektury, pięknego ogrodu, elegancko ubranej kobiety, wspaniałego auta. To są drobne dobra, ale bardzo realne. Mogę nawet siedzieć w nieogrzanym pokoju i cieszyć się pięknem poezji czy muzyki. Warto się tych rzeczy troszeczkę nauczyć, by umieć prawdziwie się nimi cieszyć. Żeby podziwiać muzykę czy malarstwo, trzeba coś o nich wiedzieć. Ale najważniejsze jest, żeby taką gotowość cieszenia się łatwo dostępnym pięknem w sobie kultywować."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz